Obejrzałam się jeszcze raz za siebie, by mieć pewność czy ten blondyn mnie nie śledzi. Szłam pustą uliczką, słuchając muzyki. Mieszkam w dość nie ciekawej dzielnicy. często dochodzi tu do kradzieży. Ale jakoś się żyję...Weszłam szybko do środka zamykając za sobą drzwi. Mieszkam sama, no chyba że liczymy kota. Nazywa się Alex. Włączyłam światło i odłożyłam
zakupy w papierowej torbie na blat w kuchni. Zdjęłam buty i włączyłam tv.
- Laura, a co z tym natrętnym chłopakiem? - spytała nagle dziewczyna.
- Ehh...szkoda gadać.
- Ally, on stoi na dole!
Wytężyłam mój wzrok. Faktycznie stał tam ten blondyn. Pomachał mi ręką.
- Czego on znowu chce?
- Nie mam bladego pojęcia, ale chodź z powrotem poczekamy aż sobie pójdzie- stchórzyła Paris cofając się do tylu.
- O nie! Przejdziemy tak jak normalne dziewczyny. - odparłam i pociągnęłam blondynkę za rękaw.
Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę i ruszyłyśmy obie.
- Podwieźć cię? - spytał z uśmiechem blondyn.
- Nie!
- Jak sobie chcesz...- odparł chyba z zadowoleniem, a zarazem z tajemniczością i odjechał,
Spojrzałam pytająco na Paris.
- Faktycznie ładny...- powiedziała rozmarzona.
- Nie nie oto mi chodzi, mam go już dość! Cały czas się przy mnie kręci!
- Myślę że nie powinnaś się tak tym stresować. Mam pomysł zdobimy sobie małe spa, co ty na to?
- Jasne, a o której?
- Jakoś po pracy...może 20?
- Stoi, to lecę do domu. Widzimy się w kawiarni!
Po prawiłam ramiączko torby i ruszyłam przed siebie. Moja droga z szkoły do domu, jest strasznie długa i nudna. Więc nie mam co opisywać.
30 minut później
Popchnęłam lekko drzwi wchodząc do środka. Moje mieszkanie nie jest zbyt duże. Jasno beżowe ściany i trochę ciemniejsze meble.
Mój pokój znajduję się na drugim piętrze, podobnie jak łazienka i gabinet.
Weszłam do mojego królestwa. Od razu poczułam zapach róż, które wcześniej dostałam na imieniny. Woń kwiatów unosiła się wysoko nad moja głową, wprawiając mnie w miły trans. Jednak po chwili otrząsałam się ze snu i wybrałam ten zestaw (bez torebki). Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu.
A gdzie mój książę z bajki?
Niestety w tej chili do restauracji wszedł ten uparty blondyn, ze swoim kolegą. Ale też los dał mi odpowiedź. Za takiego księcia to ja dziękuję.
- Co podać? - spytałam jak zawsze dochodząc do chłopców.
- Hmm...a co polecasz? - spytał brązowooki odkładając menu.
- Może deser kremowy i shake?
- Spoko. - odezwał się ten drugi.
Zapisałam zamówienie i już chciałam odejść, ale zatrzymał mnie melodyjny głos blondyna.
- A co jeśli chciałbym powiększyć wybór?
- Zamawiasz co chcesz.
- No to w takim razie chce ciebie.
No nie! Zraz wybuchnę! 1...2...3...Nie nie wytrzymam wzięłam szklankę ziemnej wody i całą jej zawartość wylałam na chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i odeszłam.
- Wow, Ally co to było? - spytała z nie dowierzaniem Paris.
- Nic, tak po prostu wyprowadził mnie z równowagi....
Naszą rozmowę przerwał jednak szef.
- Ally Dawson! - krzyknął ostro - jak mogłaś tak po traktować klienta?!
- Bardzo pana przepraszam, ale ten chłopak sam się o to prosił! - odparłam z pretensjami.
- Stracimy klientów! Masz go natychmiast przeprosić i podać im ich zamówienie!
- Muszę...
- Już!
Westchnęłam ciężko i założyłam z powrotem czarny fartuch. W życiu go nie przeproszę! Nie ma takiej mowy! sam się prosił...
Wychodziłam właśnie z zaplecza kuchni. Mój problem sam się rozwiązał. Chłopak po prostu znikł.
zakupy w papierowej torbie na blat w kuchni. Zdjęłam buty i włączyłam tv.
♥ Następny dzień ♥
Schodziłam właśnie z Paris, schodami. Lekce się już skończyły więc mam wolne!- Laura, a co z tym natrętnym chłopakiem? - spytała nagle dziewczyna.
- Ehh...szkoda gadać.
- Ally, on stoi na dole!
Wytężyłam mój wzrok. Faktycznie stał tam ten blondyn. Pomachał mi ręką.
- Czego on znowu chce?
- Nie mam bladego pojęcia, ale chodź z powrotem poczekamy aż sobie pójdzie- stchórzyła Paris cofając się do tylu.
- O nie! Przejdziemy tak jak normalne dziewczyny. - odparłam i pociągnęłam blondynkę za rękaw.
Spojrzałam jeszcze raz na dziewczynę i ruszyłyśmy obie.
- Podwieźć cię? - spytał z uśmiechem blondyn.
- Nie!
- Jak sobie chcesz...- odparł chyba z zadowoleniem, a zarazem z tajemniczością i odjechał,
Spojrzałam pytająco na Paris.
- Faktycznie ładny...- powiedziała rozmarzona.
- Nie nie oto mi chodzi, mam go już dość! Cały czas się przy mnie kręci!
- Myślę że nie powinnaś się tak tym stresować. Mam pomysł zdobimy sobie małe spa, co ty na to?
- Jasne, a o której?
- Jakoś po pracy...może 20?
- Stoi, to lecę do domu. Widzimy się w kawiarni!
Po prawiłam ramiączko torby i ruszyłam przed siebie. Moja droga z szkoły do domu, jest strasznie długa i nudna. Więc nie mam co opisywać.
30 minut później
Popchnęłam lekko drzwi wchodząc do środka. Moje mieszkanie nie jest zbyt duże. Jasno beżowe ściany i trochę ciemniejsze meble.
Mój pokój znajduję się na drugim piętrze, podobnie jak łazienka i gabinet.
Weszłam do mojego królestwa. Od razu poczułam zapach róż, które wcześniej dostałam na imieniny. Woń kwiatów unosiła się wysoko nad moja głową, wprawiając mnie w miły trans. Jednak po chwili otrząsałam się ze snu i wybrałam ten zestaw (bez torebki). Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z domu.
20 minut później.
Jestem już w pracy. Dużo ludzi, dużo zamówień i dużo zakochanych par. A gdzie mój książę z bajki?
Niestety w tej chili do restauracji wszedł ten uparty blondyn, ze swoim kolegą. Ale też los dał mi odpowiedź. Za takiego księcia to ja dziękuję.
- Co podać? - spytałam jak zawsze dochodząc do chłopców.
- Hmm...a co polecasz? - spytał brązowooki odkładając menu.
- Może deser kremowy i shake?
- Spoko. - odezwał się ten drugi.
Zapisałam zamówienie i już chciałam odejść, ale zatrzymał mnie melodyjny głos blondyna.
- A co jeśli chciałbym powiększyć wybór?
- Zamawiasz co chcesz.
- No to w takim razie chce ciebie.
No nie! Zraz wybuchnę! 1...2...3...Nie nie wytrzymam wzięłam szklankę ziemnej wody i całą jej zawartość wylałam na chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i odeszłam.
- Wow, Ally co to było? - spytała z nie dowierzaniem Paris.
- Nic, tak po prostu wyprowadził mnie z równowagi....
Naszą rozmowę przerwał jednak szef.
- Ally Dawson! - krzyknął ostro - jak mogłaś tak po traktować klienta?!
- Bardzo pana przepraszam, ale ten chłopak sam się o to prosił! - odparłam z pretensjami.
- Stracimy klientów! Masz go natychmiast przeprosić i podać im ich zamówienie!
- Muszę...
- Już!
Westchnęłam ciężko i założyłam z powrotem czarny fartuch. W życiu go nie przeproszę! Nie ma takiej mowy! sam się prosił...
Wychodziłam właśnie z zaplecza kuchni. Mój problem sam się rozwiązał. Chłopak po prostu znikł.
♥ ♥ ♥
I rozdział 2! Może to wam się wyda dziwne, ale rozdział uważam za mąkowaty...mniejsza. Nie liczę na dużo komentarzy, bo wiem że nie mam dużo akcji. Kolejny rozdział w weekend.
Do następnego wpisu...
Maddie :)